poniedziałek, 25 listopada 2013

Pomysł na... paznokcie! :)

Witam Was kochani, jak postanowiłyśmy, wrzucam dzisiaj kolejny post. Tym razem na bardziej nietypowy jak dla mnie temat i nieco odbiegający od tego, co zazwyczaj tutaj się pojawia, ale lubię robić wiele rzeczy i interesować się wszystkim (no, może prócz polityki :P), a temat ewentualnie możemy podpiąć pod sztukę do it yourself - piękną sprawę :3
  Pomysł zrodził się właściwie z niczego i był zupełnym wymysłem mojej nocnej wyobraźni, a takie pomysły przychodzą tylko zwykle  po godzinie 24, kiedy jeszcze nie mam ochoty iść spać, więc wymyślam, co by tu ciekawego zrobić.
Zapewne jest pełno różnych tutoriali czy też pomysłów na podobne, a być może nawet takie same wykonanie, ale uważam, że daje bardzo ładny efekt, szczególnie gdy chcemy wysmuklić nasze paznokcie :)

Po lewej - efekt wieczorny, czyli mała różnica kolorów za dnia i nocy, śmieszne, ale za każdym razem jak się patrzy widzi się inne przebłyski, czasem brązowe, czasem krwistą czerwień, 
po prawej - efekt zdjęcia dziennego :)



Wykonanie?
Pierwsza warstwa to lakier czarny, najlepiej odczekać aż dobrze wyschnie, w moim przypadku stosuję zabiegi przyspieszające - chodzę po pokoju i wymachuję rękami - musi to wyglądać co najmniej komicznie, ale przynosi upragniony efekt :D
Następna warstwa do lakier czerwony, który połączony z czarnym utworzy nam kolor przypominający brąz, dalsze części to kolejne warstwy wciąż koloru czerwonego, jednak malowane coraz mniej (za każdym razem zbliżamy się bliżej środka. Ostatecznie zostaje coś na wzór cieniowania, ombre, ale w pionie, nie jak to zwykle ostatnio robią w poziomie :))


Oldzia leży chora, więc przesyłamy jej ogromne pozdrowienia i 
życzymy dużo zdrówka! x

sobota, 16 listopada 2013

Nauka..?

Cześć kochani! Ależ się stęskniłam! Ten post miał się tutaj znaleźć jakiś dobry miesiąc temu. No.. może niezupełnie na dany temat, ale cały czas myślę, myślę i myślę.. co by tu napisać ciekawego. Nie doszłam do niczego konkretnego. Na większe "projekty" nie mam zupełnie czasu, to niestety odpada.
Przepraszam, i dziękuję Olgg, że zrobiła to już wcześniej, również w moim imieniu :D

Całymi dniami czuję na sobie presję szkoły, w której materiału do nauki nie brakuje, a wręcz przeciwnie. I właśnie - podczas pewnego upojnego popołudnia z historią doszłam do wniosku - zrobię post na temat metod ułatwiających naukę - tych moich metod :)

 Może więc zacznę od  tego, że..
I. Dużo lepiej uczy się w miejscu, w którym panuje harmonia i porządek. Tak jest przynajmniej w moim przypadku. Jeżeli wokół mnie leży mnóstwo różnych rzeczy, które nie mają własnego miejsca, nie czuję się w pełni skupiona, a jednocześnie przez nie rozpraszana. Naprawdę, to bardzo dekoncentruje, więc GENIALNĄ MYŚLĄ PRZED ROZPOCZĘCIEM NAUKI JEST UPORZĄDKOWANIE MIEJSCA PRACY :-)

II. Nie wiem jak Wy, ale kiedy tylko zaczynam się uczyć, robię się głodna. Jejku, to chyba ta część, za którą nie przepadam, bo w momencie, gdy zajmujemy się czymś, jednocześnie jedząc, nie zwracamy uwagi na pochłaniane przez nas ilości - po co się napychać niechcianą żywnością? Dlatego... wieczorami wypijam dwa półlitrowe kubki herbaty - co stało się również pewnego rodzaju przyzwyczajeniem i teraz zamiast potrzebować w czasie nauki coś zjeść, potrzebuję się napić :-)

III. Po pierwsze - DOBRA NOTATKA TO PODSTAWA :-) A dobra znaczy przejrzysta, czysta, sensownie napisana i co najważniejsze - zrozumiana.
 W moim wypadku to jeszcze notatka napisana przeze mnie, bo.. wtedy równocześnie się uczę :-)
A więc często robię notatki, niekiedy baardzo obszerne :p A żeby gdzieś to pomieścić, założyłam sobie segregator - duży i mały.



IV. TO, CO WZROKOWCY LUBIĄ NAJBARDZIEJ - KOLORKI :D  Wszystkie moje zeszyty są na maksa kolorowe. Wyodrębnienie jakiejś części kolorem naprawdę wiele daje, a wzrokowcy niekiedy dzięki temu potrafią zapamiętać wiele rzeczy, często razem z tym, jakim kolorem coś było napisane, bądź na której stronie było, w jakim miejscu dokładnie.







V. "Przypominajki" - typowe, które pałętają się po moim biurku i te uporządkowane - na sztaludze, która obecnie częściowo służy za tablicę informacyjną -  wiszą tam wiadomości na temat moich przyszłych sprawdzianów czy zadań, rozplanowania na najlbliższe kilka dni :-)















VI. "Pomoce naukowe - NA WIDOKU" - czyli wiszące gdziekolwiek karteczki, kartki, obrazki. To również świetna sprawa dla wzrokowców :-) A szczególnie dobry sposób do nauki zapominającego się słówka. Zapominasz? Napisz do na kartce i powieś w miejscu, w którym na pewno będzie często dla Ciebie widoczny, np. gdzieś na wysokości wzroku :-)
U mnie... u mnie wisi akurat coś wielkiego, nad łóżkiem. Nie zobaczycie, ale jest to wielka tabela czasowników nieregularnych z języka niemieckiego. Wciąż wierzę, że kiedyś to w końcu mi wejdzie do głowy i już nie wyjdzie :D



VII. Ważne rzeczy za zakładkami.. to też coś bardzo pożytecznego. Może to działać trochę na podobnej zasadzie jak punkt poprzedni :-)


czwartek, 7 listopada 2013

:)


       W imieniu swoim i Anciola bardzo was przepraszam za to, że ostatnio tu nie zaglądamy :( Mam nadzieję, że niedługo wszystko się u nas poukłada i znów będziemy mogły umieszczać tu nowe posty:) Dziś post szybki , ale mam nadzieję, że przydatny:)

   Wydaję mi się, że z natury jestem osobą optymistyczną... nauczyłam się, że jest naprawdę niewiele rzeczy, którymi powinniśmy się przejmować, bo i tak na większą część wydarzeń z naszego życia nie mamy wpływu. Zawsze, gdy mam jakiś gorszy humor, albo czuję że nic nie idzie po mojej myśli patrzę na swoją " tablicę wspomnień" (jak to roboczo ją nazwałam:P) gdzie wiszą wszelkie duperele jakie udało mi się zebrać w ciągu tych prawie 18 lat : stare bilety z koncertów, zdjęcia z dzieciństwa, miniaturki obrazów A. Muchy (kocham całym sercem!), kolczyki ze studniówki, kartki pocztowe od przyjaciół i takie inne głupoty:) To zawsze poprawia mi humor... Ale oprócz tego na mojej tablicy wisi taki sobie, skromny i prosty wykresik, który sprawia, że chociaż na moment jestem w stanie zapomnieć o swoich problemach i pomyśleć "W sumie racja, co ma być, to będzie". Mam nadzieje, że i Wam ten obrazek będzie poprawiał humor w najgorszych chwilach :)

Ps. Jakie macie sposoby na takie demotywujące do życia dni? Piszcie!:)

Mycha


środa, 18 września 2013

Człowiek.. / NOWY ART.

Zmieniamy się każdego dnia. Codziennie jesteśmy innymi ludźmi. Bywamy weseli, niekiedy smutni, czasem nie mamy na nich ochoty.  Codziennie starzeje się nasza fizyczność, za to ubogacamy się psychicznie - o nowe doświadczenia, nową wiedzę, lepsze i łatwiejsze wyrażanie siebie. 
Umiemy bardziej docenić to, co dostajemy i co mamy, widzimy otaczające nas piękno i w pewien sposób potrafimy się nim zachwycić. W dzieciństwie dostrzegamy coś innego - magię.
Każda nowa rzecz staje się dla człowieka czymś wyjątkowym, wszystko, co rutynowe.. zwykłą, szarą codziennością, taka kolej rzeczy. Ale.. nie uważam, by to było coś dobrego. Zawsze warto ubarwić codzienność. Nigdy nie jest tak, by nie mogło być gorzej, ale również zawsze może być lepiej. 
Wszystko zależy od nas, od tego, do czego dążymy, czego pragniemy, od naszego podejścia do ludzi, do życia, od chęci :)


Jak pisałam we wcześniejszym poście - zaczęłam nową szkołę. Jest ona bardzo przyjemna, ciepła atmosfera, ale mam ogrom nauki. Ciężko to z początku wszystko ogarnąć; pomiędzy gimnazjum, a liceum widać duży przeskok - jeżeli ktoś oczywiście patrzy pod względem nauki i zależy mu na niej.
 Dlatego też przez ostatni czas nie pojawił się żaden bardziej wartościowy post z mojej strony - brak mi na to czasu. W obecnym momencie moje życie to pewnego rodzaju rutyna - wstaję rano, jem śniadanie(każdego dnia jest to musli), ubieram się, idę do szkoły, wracam, jem obiad, zabieram się za naukę, biorę kąpiel, skype, a potem kładę sie spać.. i tak w kółko i w kółko.. z małymi ubarwieniami :-) Wspominam czasem ostatnie wakacje, które były jednymi z najpiękniejszych w moim życiu, a potem myślę sobie, że kolejne będą jednymi z najbardziej upragnionych. 
mimo wszystko
Motywują mnie ogromnie plany i to, co obiecałam sobie, ze się wydarzy.

Tylko.. dlaczego na ludzi XXI wieku jest nakładana tak wielka presja czasu?


OSTATNI MÓJ RYSUNEK'13

poniedziałek, 16 września 2013

...

Bez zbędnych wstępów... prawdopodobnie mój ukochany wiersz o miłości, nie tylko do swojego partnera... A wy? Macie jakieś propozycje?


I carry you in my heart...

E. E cummings 
I carry your heart with me
(I carry it in my heart)
I am never without it
(anywhere i go you go,my dear;and whatever is done by only me is your doing,my darling)
                                                     
I fear no fate
(for you are my fate,my sweet)
I want no world
(for beautiful you are my world,my true)
and it’s you are whatever a moon has always meant
and whatever a sun will always sing is you

here is the deepest secret nobody knows
(here is the root of the root and the bud of the bud
and the sky of the sky of a tree called life;which grows
higher than soul can hope or mind can hide)
and this is the wonder that's keeping the stars apart

I carry your heart
(I carry it in my heart)

wtorek, 27 sierpnia 2013

BACK TO SCHOOL / about school..

Został już ostatni tydzień. W następny poniedziałek wszyscy znów wrócimy do szkoły, niezadowoleni, zmęczeni i pragnący jeszcze kolejnych dwóch miesięcy błogich wakacji :-)
Czasem mam momenty, podczas których myślę, że ten powrót nie będzie taki zły, z drugiej jednak strony nie przeszkadza mi ten czas wolny, w którym robię i tak dużo więcej rzeczy aniżeli podczas roku szkolnego. Każdy dzień wygląda wtedy identycznie - pobudka, śniadanie, szkoła, powrót, obiad, nauka, (wieczorem w moim przypadku jeszcze niekiedy biegi), chwilka z laptopem, czyli czas na przeglądnięcie facebooka, youtube'a, tt'a, bloga i czytanie interesujących mnie artykułów na wszelakich stronach, fora internetowe.., a potem jak wiadomo wielka podróż do łóżka i tak w kółko :-) Niekiedy ta rutyna jest naprawdę bardzo męcząca, brak tego wakacyjnego urozmaicenia :-)
Ale skoro trzeba już wracać, to innego wyjścia nie ma.. 
Dla mnie ten rok szkolny będzie czymś nowym - jak zapewne wiele z Was idę do innej szkoły, a co za tym idzie będą nowi znajomi, nowi nauczyciele, dużo nauki i.. generalnie dużo nowości. Cieszę się, myślę, że to nie jest takie złe, a nawet wręcz przeciwnie - zawsze to fajnie zobaczyć siebie w nowym otoczeniu, zasmakować czegoś nowego :)

BACK TO SCHOOL - HAUL
Nie wiem jak z waszymi przygotowaniami, ja specjalnie w tym roku nie szaleję. Stwierdziłam, ze nie ma co się spieszyć, bo w obecnych czasach jest taka różnorodność i możliwości, że jeżeli będę czegoś potrzebować to po prostu bez problemu pójdę do sklepu i dokupię potrzebę :-) Zaopatrzyłam się oczywiście w jedno z najważniejszych, czyli głównie zeszyty(lubię te oxordowskie-tak fajnie się w nich pisze:p), cienkopisy i zakreślacze (jestem wzrokowcem), ołówki i.. to chyba póki co tyle. O reszcie rzeczy dowiem się pewnie dopiero w momencie, gdy pójdę już do szkoły.

Lubię być dobrze zorganizowanym człowiekiem i pracować w estetyce i porządku, bo jest to po prostu przyjemne. Wraz z nadejściem tego roku szkolnego zabieram się do porządnej pracy, jeżeli chcę, by moje marzenia i plany na przyszłość okazały się nie tylko marzeniami i nie tylko planami ;))



A co do samej szkoły.. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie nie jest ona wcale taka zła. Odkąd pamiętam, zawsze lubiłam do niej chodzić, cieszyło mnie bardzo, szczególnie w podstawówce, że mogłam się nauczyć tego czy tamtego (głównie chodzi o plastykę, do której zawsze miałam słabość i uwielbiałam kleić, wycinać, malować, rysować), teraz często patrzę na nią pod kątem własnego rozwoju i samorealizacji, ale również jako miejsce, gdzie mogę poznać nowych ludzi, nowe przyjaźnie.
A jak Wasze przygotowania do szkoły - pytam o te mentalne i materialne :p ?

piątek, 23 sierpnia 2013

Marzenia, nadające sens naszemu życiu..

Jak wiele możemy powiedzieć o swoich marzeniach? Gdybyśmy tak sięgnęli kilka lat wstecz i przypomnieli sobie ówczesne pragnienia, a potem pomyśleli o tym ile z tego udało się nam tak naprawdę zrealizować, to czy bylibyśmy z siebie zadowoleni? Bo są marzenia różne. Jeden marzy o wielkim bogactwie, inny o pięciomiesięcznych wakacjach, kolejny o podróży do Indii, a jeszcze ktoś o prawdziwej przyjaźni czy wypiciu filiżanki kawy z własnym tatą.
  Pięknym jest, gdy ktoś marzy o rzeczach na pozór zupełnie normalnych. Znaczy, że docenia to najprostsze, bo wiele nie ma, ale wiele też nie potrzebuje :)
 Piękny jest człowiek, który ma marzenia i pomimo trudności wierzy w ich spełnienie, dąży do tego, a po drodze motywuje własnym działaniem innych i zaraża ich pozytywnym spojrzeniem na świat.
Jeżeli dłużej się nad tym zastanowić, to właśnie marzenia i ciągłe dążenie do "czegoś" nadają naszemu życiu sens, zmieniają bardzo często nasz nastrój - jesteśmy przygnębieni, gdy to czy tamto nie jest takie, jakbyśmy tego chcieli, gdy coś się nie udaje, a radośni, kiedy widzimy, że wszystko zmierza w tym właściwym kierunku :)
Sama jestem osobą, która ma pełno marzeń, chciałabym zrobić w życiu wiele rzeczy, niekiedy nawet za dużo. Z tego też powodu zdarzały mi się chwile zwątpienia, ale powoli uczę się, że nie można wszystkiego naraz; należy pozwolić jakoś wszystkiemu małymi kroczkami podążać do upragnionego, bo codziennie, każdego dnia jesteśmy coraz bliżej i bliżej..
Z drugiej jednak strony łatwe "zdobywanie szczytów" nie jest aż tak satysfakcjonujące, jak i też nie bardzo przez nas doceniane i zapamiętywane, więc...może nawet lepiej, że wszystko nie jest takie proste? :-)
Nie można też mieć przecież wszystkiego, powinniśmy się tego nauczyć, bo właśnie wtedy człowiek nie widzi sensu. "Po co to skoro już to mam?" :)
Musimy ZAWSZE do czegoś dążyć, ważne również, by to było coś wartościowego, a jeżeli się nie udaje.. trzeba wierzyć :) "Wiara czyni cuda" i "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni" :)

A pozytywne patrzenie na świat wspomaga proces spełniania :-) Brzmi to odrobinę komicznie, ale jest w tym mnóstwo prawdy!


Mogłabym o marzeniach mówić i mówić.. to coś pięknego - tak jak sny :-)
A ja swoje marzenia zamykam w słoiku, tak sobie, ot, żeby pamiętać :-)
To miłe przeczytać sobie po pewnym czasie "życzenie" i powiedzieć: "ale to było dawno.. ale popatrz, udało się" :-) /coś w rodzaju pamiętnika
więc marzeń się nigdy nie wyzbędę, nawet jeśli cały świat będzie stawał na głowie, wszystko będzie się kończyć.. zacznie się coś nowego! :-)


 słoiczek nowy, kiedyś był inny, dużo większy i cały zapełniony, ale jestem zadowolona, bo zacznę od nowa x pokrywkę malowałam sobie sama :) Jeszcze muszę coś wykombinować, ale nigdzie nie mogę zaleźć pomarańczowej wstążeczki :)

...mogę zdradzić Wam tylko jedno z moich marzeń.. od teraz może stać się NASZYM! <3



sobota, 17 sierpnia 2013

SNY, czy mamy na nie jakiś wpływ?

No właśnie. Dzieją się w naszym życiu dość często rzeczy, nad którymi nie zatrzymujemy się za często, bo wydają się zupełnie normalne, a jednak.. jest w nich coś, co nas przyciąga. Czymś takim dla mnie są sny; w moim przypadku rzadko coś mi się śni, choć prawdopodobnym jest, że tak naprawdę zawsze o czymś śnimy, ale nie zawsze o tym wiemy/nie zawsze pamiętamy. 

Zastanawiającym dla mnie jest różnica między koszmarem, a pięknym snem, w którym każdy z nas chciałby się znaleźć. Dlaczego jednym śnią się te złe co noc, dlaczego co jakiś czas, a niektórym w ogóle? 

Spałam dzisiaj zaledwie trzy godzinki, bo dręczył mnie koszmar. I.. tak, ten sen miał na pewno pewne odniesienie do ostatnich wydarzeń mojego życia. Troszkę to wszystko zinterpretowałam i.. zupełnie nie rozumiem przekazu. Najdziwniejsze, że ten sam sen śnił mi się jakieś dwa tygodnie temu, idealnie identyczny.

Najgorsze koszmary to te nieświadome, kiedy wszystko wydaje się zupełnie realne, grozi nam lub komuś bliskiemu (zazwyczaj) jakieś niebezpieczeństwo, a nasz organizm reaguje w taki sposób, jak zareagowałby w prawdziwym życiu. 

# wierzycie w to, że mamy jakiś wpływ na nasze sny? że one nam os przekazują? a co sądzicie o "sennikach"? :)

budząc się o 4:30, nie mogąc zasnąć, troszkę poszperałam na ten temat w internecie i znalazłam vlogerkę, którą chyba też to kiedyś zaciekawiło - Broszkę :)



czwartek, 18 lipca 2013

Pielgrzymka i reszta.. /9-15 lipca'13

Niekiedy tak bywa, że potrzeba pewnego odpoczynku od czegoś, by potem przysiąść i zrobić coś sensownego. Tak też ze mną bywa często, czasem aż być może za, ale to powinno być zrozumiałe dla każdego.  Jestem osobą, która nie przepada za tym, co trzeba. :P
Najważniejszy jest uśmiech :)

Wróciłam w poniedziałek wieczorkiem i.. gdybym mogła to poszłabym choćby teraz jeszcze raz. Siedem dni maszerowania to przecież nic takiego, może dlatego, że z moją kondycją nie jest tak źle dzięki biegom. Ale Ci, którzy kiedykolwiek na pielgrzymce byli wiedzą co znaczy "trud pielgrzymowania", nie tak bardzo odczuwalny, gdy idziemy po coś, a idzie się po coś ZAWSZE. Bo to nie są wakacje, jak ktoś kiedyś powiedział "kuracja odchudzająca" czy coś w stylu podobnym. To, wydaje mi się,  wszystko wynika z naszej czystej wiary. 
 Atmosfera była niesamowita, mogę wręcz powiedzieć, że bardzo rodzinna i przyjazna, większość pielgrzymów po prostu mieszka w jednej miejscowości i zna się na codzień, bądź też uczestniczy w pielgrzymce co rok (podobno jak ktoś już raz pójdzie, drugi raz się nie zawaha :) ). 
Przesympatyczni ludzie, mnóstwo śpiewu, mnóstwo uśmiechu i mnóstwo piękna,
 a przede wszystkim radość i pojednanie.

A dodatkowe korzyści to zaznanie czegoś nowego. Choćby te wszystkie noclegi w obcych domach potrafią pokazać życie innych ludzi, niekiedy bardzo zaskakujące i trudne.

Po drugie, aż przyjemnie popatrzeć sobie na tak cudowne krajobrazy :)

Tyniec - miejsce pierwszego noclegu :)


Jak już gdzieś pisałam i wiele razy mówiłam, to takie cudowne wstać o godzinie 4,
 a potem iść i widzieć wschodzące słońce - i to w takiej okazałości :) Niesamowite uczucie! :)

Jedną z pierwszych nocy spędziliśmy u pewnego małżeństwa, przesympatyczni starsi ludzie, którzy zechcieli nas przyjąć mieli bardzo dużo kotów, tutaj na zdjęciach dwa z nich. Miałyśmy bardzo wygodne łóżko, więc aż miło było sobie pospać, a że nastawiłyśmy budzik na przed 4 rano, gdy zadzwonił, wyłączyłyśmy - tak jakoś :p Nie na długo, po 10 minutach obudził nas okropny hałas - kotki :3
A tutaj klasztor w Świętej Annie :)

 
ekwipunek siostry cioci :))
i pyszne rogaliki, które upiekła, mniam mniAM MNIAM!







Wiecie, jak cudownie ściągnąc buty po takiej podróży? :)







Zawsze miło pośpiewać religijne piosenki :)

wieńce początkujących :)






Renia zafascynowana grą Szymona :)
I.. już widać Częstochowę :) 
A na drugi dzień już dotarliśmy, to nic, że padało, być może to jakiś dobry znak? :)



Widok z częstochowskiej wieży :)


na końcu powiem tylko jedno - niesamowite przeżycie, polecam każdemu ogromnie!

piątek, 5 lipca 2013

Misja: koperta


      Zauważyliście,że teraz nikt (a przynajmniej prawie nikt) nie pisze już listów? Zdarzy się, że ktoś wyśle kartkę z wakacji lub napisze życzenia na kartce urodzinowej,ale na tym jednak najczęściej koniec. Jasne,że łatwiej jest wysłać sms'a. Nie dość, że nie trzeba się tak bardzo skupiać na jego treści czy poprawności gramatycznej, to jeszcze dojdzie do naszego korespondenta kilkadziesiąt razy szybciej. O tym, czym dla mnie jest sztuka pisania listów może w następnym poście. Na razie chciałabym opowiedzieć wam o czymś innym.




     Kiedyś,jeszcze w podstawówce, razem z moimi najlepszymi przyjaciółkami przeczytałyśmy książkę "13 małych błękitnych kopert". (nie pamiętam już dokładnie o czym była...Chodziło mniej więcej o to, że dziewczyna po śmierci (chyba?) matki dostawała listy, w których znajdowały się kolejne zadania, które młoda bohaterka miała wykonać) Zainspirowane książką postanowiłyśmy zrobić coś podobnego i tak, zawsze (w 5 i 6 klasie podstawówki ) przed przerwą świąteczno-wakacyjną wręczałyśmy sobie plik kopert z zadaniami, które musiałyśmy wykonać w określonym czasie. Nie wszystkie zadania były możliwe do wykonania, ale wtedy nie było to istotnie. Ważne, że miałyśmy przy tym wielki ubaw. Może się to wydawać głupie,ale w tych kopertach,skrawkach papieru znajduje się tak wiele wspomnień... To niesamowite!




      A czy wy macie jakieś listy tego typu z dawnych lat? A może właśnie podsunęłam wam pomysł na wakacyjną zabawę?:)


Ps. Zwróćcie uwagę na te kreatywne rysunki! ;)

środa, 3 lipca 2013

T-shirt DIY

Witajcie Kochani!

Przygotowałam dla was dziś wakacyjne DIY dotyczące ozdabiania T-shirt'ów. Już od dawna zabierałam się za ten projekt jednak przez zbyt duży nawał pracy nie miałam na to czasu, aż do teraz...
Tak więc zaczynamy!

Niedawno nabyłam drogą kupna 6 farbek do malowania po tkaninach oraz preparat, który zapobiega "wypieraniu się" kolorów. Wycięłam nożykiem przygotowany wcześniej szablon i przykleiłam taśmą klejącą do koszulki. Pamiętajcie, by okleić czymś resztę koszulki, inaczej możecie ją przez przypadek pobrudzić! Teraz pozostaje mi tylko odczekać jedną dobę, pokryć wzór preparatem i voila! Koszulka gotowa!:)






Gotowego T-shirt'u jeszcze nie pokaże, schnie na strychu :)




Pozdrawiam! Mycha