"Intruz" to kolejna genialna książka Stephenie Meyer, według mnie dlatego, że posiada ciekawą fabułę. Całość super się czyta, aczkolwiek do setnej strony nie byłam w stanie się wciągnąć i "zamieszkać" w świecie Melanie. Powodem tego może być tez rozpraszające mnie w tym czasie otocznie, wiadomo jak jest czytać w domu pełnym ludzi - wszyscy mówią, wszyscy chodzą, komputer, telewizor.. a to wszystko raczej nie sprzyja dobremu czytaniu książek, więc odłożyłam "Intruza" twierdząc, że nie jest niczym ciekawym.
W wakacje wtedy pojechałam do babci, było to już dawno, bodajże 2011 rok. A u babci zupełnie inna atmosfera niż u mnie; cisza, spokój były po paru dniach wręcz nie do zniesienia, co jest chyba normalne, kiedy człowiek przyzwyczajony jest do ciągłego zamieszania. A że zabrałam ze sobą kilka książek, w tym właśnie "Intruza" zaczęłam czytać i nie przestawałam dniami, a czasem nawet nocami, kiedy to nie mogłam zasnąć z powodu ogromnego upału. :-)
Więc serdecznie każdemu polecam, a jeżeli książka Was na początku nudzi, nie rezygnujcie :) To jest podobnie jak z "Quo vadis", gdzie wszyscy mówią, że pierwsze 100 stron jest okropne, ale w tym przypadku akurat ja się nie zanudziłam, mnie się bardzo podobało :-)
Nawiązując do tytułu, dowiedziałam się wlaśnie, że premiera filmu będzie w kwietniu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz