Witam wszystkich "trzymających formę", i nie tylko, w dzisiejszym poście.
Muszę przyznać, że całkiem nieźle mi idzie powrót do letniej kondycji, nawet pomimo deszczu, śniegu i innych niesprzyjających czynników nie jest mi zimno w trakcie biegu, a nawet wręcz przeciwnie - przybiegam do domu zgrzana i czerwona, jak w letnie wieczory ^_^
Jedyne co wciąż i wciąż mi zamarza to ręce, które z reguły zawsze są zimne i nic nie mogę na to poradzić, więc staram się nie zwracać na to zbyt dużej uwagi, ostatnio stopy, ale to tylko i wyłącznie z powodu przemokniętych butów(pogoda była naprawdę kiepska, a ja mam tylko zwykłe adidaski).
Za to, czystą przyjemnością jest przybiegnięcie do domu, gdzie zatrzymuję się pod bramką, a tam moje nogi chcą dalej biec i odmawiają wolnego chodzenia, wejście pod prysznic, lekkie ogarnięcie domu po kolacji, zrobienie sobie ciepłej herbatki i wspinaczka na górę po schodach do swojego pokoju, by wcisnąć się pod kołdrę i ciepły kocyk i oglądnąć film, poczytać książkę - czyli to,
co zwykle robiłam w okresie zimowym, tylko teraz kakao zamieniłam na kubek herbaty z sokiem malinowym. Tak wygląda rutyna dnia codziennego, gdzie kładę się spać raczej w późnych godzinach, nie wiem dlaczego. Tak się już po prostu nauczyłam i tak zostało.
Już wiem, że lepiej nie ubierać się zbyt grubo do takiej aktywności. Mi wystarczy zwykły polar i podkoszulek, z podkreśleniem, że jestem zimorodkiem.
Zniechęciły mnie już nawet słodycze, kiedy tak myślałam sobie, że biegając przez ponad godzinę non stop spalę ok. 600 kalorii, które mogę nadrobić za pomocą tylko jednego batonika. :O
a brzuch lekko schudł i "mięśnie"
zarysowały się leciutko :)
Żegnam Was cieplutko, idę na dzisiejszy jogging, zamiast muzyki mam super audiobooki *-*
dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i coraz więcej obserwatorów, buźka!